piątek, maja 20, 2011

Lebowski - Cinematic

Czasami pojawia się we mnie pragnienie muzyki, takiej nowej, która przynosi ze sobą coś co poruszy głęboko. Przeglądam płyty, które znam - tak, lubię je ale chcę czegoś nowego, nieokreślonego... I czasami udaje się trafić tak jak teraz.

Lebowski - Cinematic.

Nie wiem już na jakim portalu przeczytałem o nich. Zaciekawiło mnie. Krótka wizyta na stronie zespołu tylko utwierdziła mnie w tym, że znalazłem coś nietuzinkowego...
Oczywiście pierwszy odruch, to przesłuchanie płyty w formie nielegalnego mp3. Dla mnie to forma zabezpieczenia przed stratą 30-40 zł. Tak jak było to z najnowszym, solowym Rogucem. Mp3 przesłuchane, skasowane i dzięki Bogu (lub bogom) nie będę jej posiadaczem.
Ale odchodzę od tematu...

Kapela Lebowski. Płyta Cinematic. Bardzo stonowana, spokojna, choć pojawia się czasami trochę mocniejszy riff. A w tle wplecione teksty ze starych, polskich filmów. Z klasyki. W dodatku idealnie komponujących się z muzyką. Dla kogoś kto zna te filmy to nowy wymiar. Okazuje się, że np. fragment monologu wypowiadany przez nieodżałowanego Zdzisława Maklakiewicza nabiera nowego, ponadczasowego znaczenia. Ogólnie płyta skłania do refleksji.
Słucham jej wszędzie. Jadąc na spotkanie rekrutacyjne, tkwiąc w pieprzonym korku i klnąc na bezmyślność zarządu dróg, słyszę z głośników "zdążymy, na pewno zdążymy", "tak mało czasu"... A na spotkanie wchodzę idealnie o czasie.
"Muzyka dodekafoniczna albo elektronowa... Piękne" Kto pamięta skąd są te strofy?
"Tym razem nam się nie udało. Ale następnym razem... Też się nam nie uda!" I śmiech.

Zresztą. Ta płyta jest z tych osobistych. Tych w których muzyka maluje obrazy. Obrazy, no właśnie. Sami muzycy określają ją jako muzykę do nieistniejącego filmu. Każdy może sobie codziennie taki film tworzyć...

Warto sięgnąć. Warsztat muzyczny jest na bardzo wysokim poziomie. Płyta bardzo oryginalna i spójna. Ale w radiu jej raczej nie usłyszycie. Bo nie pasuje do tego gówna które jest lansowane w mediach, do których bardziej pasuje takie zjawisko (bardziej socjologiczne niż muzyczne) jak Michał Szpak i tym podobne.

Polecam. Nie pożałujecie.
Aha, warto sprawdzać listę koncertów. 5 czerwca jest we Wrocławiu. Idę.

P.s.
Wiem, blog prawie nie żyje a tu nagle post :)
To zasługa cytrynówki lubelskiej i Lebowskiego ;) Dlatego proszę o wybaczenie błędów stylistycznych, bo ortograficzne poprawia Firefox. Innych jeszcze nie umie poprawiać.
A zdjęcie okładki ukradłem z internetu.