środa, sierpnia 30, 2006

Sposób na "święte krowy"

Popołudniowa kawa, przerwa w pracy i czas na prasę... Dziś jest jeden z tych dni gdy wiadomości są raczej zabawne. Pomijam tutaj pajacowanie pana Kurskiego. Raczej zabawne, choć jednocześnie absurdalne jest pozwanie do sądu pewnego petenta, który rzekomo "obraził" urzędnika. Przepraszam - powinno być: urzendnika, jak to już kiedyś wyjaśniałem. Otóż w Olsztynie pewien petent napisał list do prezydenta miasta w którym wyraził swój sprzeciw wobec zatrudniania "ignorantów" i "pseudofachowców" odpowiedzialnych za sygnalizację świetlną. Petent ów miał na uwadze bezpieczeństwo i wygodę użytkowników dróg, działał więc "pro publico bono". Ale urzendnik którego ambicja ucierpiała stwierdził, że publiczną osobą nie jest więc nie zasługuje na krytykę. I pozwał zatroskanego petenta do sądu. Może nie jest publiczną osobą ale w takim razie niech pobawi się sygnalizacją świetlną kolejki Piko jeśli taką posiada, a nie publiczną sygnalizacją drogową.

Według mojej oceny zachował się jak "święta krowa". Czyli nawet gdyby zablokował ruch uliczny, to nie można go tknąć. A że takich "świętych krów" na co dzień mamy sporo i często możemy być w sytuacji gdy zostaniemy przez taką "krowę" zaatakowani, podam sposób jak postępować w takich sytuacjach.

Szwajcarzy mają sporo krów, niekoniecznie "świętych", które czasami atakują np. turystów. Ich zalecenia są następujące:
- nie nawiązywać z nimi kontaktu wzrokowego, nie zbliżać się do nich, nie dotykać
- pasących się krów (gdy np przy biurku spożywa kanapkę czy jogurt) nie należy straszyć

Ale co zrobić gdy mimo tego sytuacja stanie się groźna? Rada jest prosta, wręcz trywialna: "krowę trzeba odpędzić uderzeniem w pysk".

Ten ostatni sposób wydaje mi się najbardziej skuteczny.

Brak komentarzy: